środa, 16 marca 2016

Mały, przydatny


Jeszcze kilka lat temu nikt nawet nie słyszał o czymś takim, jak przenośna pamięć. Pamiętam, że pierwszego pendriva kupił mi tata, ale był on razem z mp3. Do końca nawet nie wiedziałam do czego to jest, bo ja chciałam po prostu słuchać piosenek, na małym odtwarzaczu.

Mój tata taki już jest, że bardzo interesuje się wszelkimi nowinkami technologicznymi i jak tylko się coś pojawi, to przeważnie je nabywa. Tak jak to było z ramką do zdjęć, również z wbudowaną pamięcią, na której zdjęcia w formie pokazu slajdów, non stop się zmieniały. Dziś ta ramka siedzi w szafie, bo jakoś pożytku z tego nie było (brak wolnego gniazdka, by podłączyć ustrojstwo do prądu).

Obecnie na rynku mamy od groma i więcej, różnych przenośnych pamięci. Od zwykłych, tanich, chińskich plastikowych pendrivów, po metalowe oraz takich w kształcie kotków i świnek. Z mojego doświadczenia wiem, że najtrwalsze są te, których obudowa jest wykonana z metalu, czego przykładem jest mój chyba już 7 letni egzemplarz. Wszystkie plastikowe, kupowane po taniości albo się już rozwaliły, albo są poklejone taśmą. Ale tak szczerze, to już sobie nie wyobrażam życia bez tych małych urządzeń, bo praktycznie sterty dokumentów, zdjęć czy nawet książek można przenieść praktycznie w kieszeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz